Śniadanie najlepiej smakuje w łóżku, ale moim ulubionym posiłkiem dnia jest lunch około godz. 12:00. Możliwe, że praca w korpo miała w tym swój udział, bo dokładnie o tej porze codziennie chodziliśmy jeść. Najważniejsze jest to, że koło południa kuchnia jest już całkowicie wypełniona promieniami Słońca, każdy składnik w naturalnym świetle wygląda apetycznie, czuję się już w pełni obudzona do życia, a na koniec proces gotowania i jego efekty najładniej wychodzą na zdjęciach. Lunch jest pewnego rodzaju nagrodą, ale nie trwa dłużej niż 20-30 min, więc przepis musi być szybki, ale pobudzający zmysły, bo to one odgrywają tu największą rolę.
Zmysły to moja największa inspiracja. Bardzo często mówię „przechadzam się po mieszkaniu”. Pracując przy komputerze i gotując bardzo dużo czasu spędzam w domu, dlatego staram się dopasować przestrzeń do mojego charakteru. Na ścianach wisi mnóstwo zdjęć, inspirują mnie i codziennie zabierają w inną daleką podróż. Dzięki nim, zamknięta w czterech ścianach, mogę poczuć się wolna jak podczas wyprawy w odległe zakątki świata.
Każda podróż ma swój smak, ulubioną potrawę, z którą wiąże się jakaś niesamowita historia czy proste miłe wspomnienie. Można je łatwo przywołać gotując potrawę z wyjazdu w domu lub używając jednej aromatycznej przyprawy. Smak, zapach, kompozycja na talerzu silnie działają na naszą wyobraźnię i nastrój!
Zapraszam Cię do wspaniałej podróży!
Maria Ocioszyńska